Skonczyłam narzutę. Starałam się układać kawałki ciemnego jeansu na przemian z jasnymi. Nie są kwadratowe ani nawet prostokątne. Krojone były "na oko", efekt szachownicy jest.
Tu widać, że jak coś nie pasowało, to szachownica jest mniej szachownicowa.
Spód jest z flaneli. Widać moje zygzakowate szycie i postrzępione brzegi.
Z obu boków są wszyte kawałki z kieszeniami.
Kieszenie już służą! Tu widać moją stronę kanapy, a na pierwszym zdjęciu "tę drugą". Tam w kieszonce jest pilot i program TV. W mojej kieszonce są koty, które czekają w kolejce, a w pudełeczku firanka, która się szydełkuje w wolnych chwilach już od roku.
Zrobiłam też siedziska na krzesła. Trzy już są oblamowane, trzy czekają na "nadziewkę" i lamowanie. Siedziska są nieregularne. W takim stylu szyłam dotychczas patchworki. Kankanka mi doradziła jaki specjalistyczny obrotowy nóż do patchworków nabyć, więc może kiedyś...
Bardzo mi się podoba:-)
OdpowiedzUsuńBardzo!!
Ciekawy pomysł. I jakie praktyczne wykorzystanie kieszeń :-D
OdpowiedzUsuńSuperpomysłowa ta narzuta :)) gratulacje :))
OdpowiedzUsuńJak kuz nabrałaś wprawy to następny będzie dla mnie?
OdpowiedzUsuńMożemy negocjować
Usuń:)
Cudna narzuta. Żałuję, że nie mam kanapy...., ale mam robótkowe krzesło...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Elu, na kolana Narody!!!! Coś cudnego!
OdpowiedzUsuńKankanko! Zawstydzasz mię...
UsuńJak miszczyni igły tak chwali, to moja puchnę z dumy! Dziękuję.
Ela