Lśniący bielą kocyk "chrzcielny". Kształt - prostokąt.
Nieduży. Taki akurat do wózeczka. Trzy motki włóczki, banderolę natychmiast posiałam. Ale wiem, że akryl. Milusi w dotyku, jak futerko. I ta biel aż bijąca w oczy!
Nabyłam ją dawno temu, gdy jeszcze Devorgilla miała sklep.
A włóczka wyglądała tak:
Dziergałam same prawe - czyli ścieg francuski, drutami dwóch rozmiarów. Jeden rządek ósemką, następny dziesiątką. Zostało nitki tyle, co widać na zdjęciu.
:)
A chrzciny za tydzień, w sobotę.
Śliczny kocyk. Jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam